"Bronek w opałach"
Była piękna, letnia niedziela. Kapitan Stanisław Byrski (nazwiska i imiona wymyślone) - przyp. red. - sterował statekiem pasażerskim "Peggy" przez Morze Śródziemne, rozstępując fale.
- Jaka piękna wycieczka! Dziękuję, że mnie na nią zabrałeś - powiedziała Izabell do męża Bronisława. Stukęli się kieliszkami Bollingera, zerkając to ña siebie, to na znikający za horyzontem Port Civitavechia.
Podróż morską mięli zaplanowaną z Rzymu do Trypolis. Zachwycające, widokowe chwile, Bronek zatrzymywał naciskając spust migawki aparatu fotograficznego.
Morze Tyrreńskie stało się rozległym azylem dla tysiąca turystów.
Po godzinie płynięcia zaczęło być nudnawo. Więc, Izabell udała się do koji. Bronisław miał do niej dołączyć po spożyciu kolejnego kieliszka szampana.
Nagle, wiatr Fordewind okľapł... Z Bocianiego gniazda majtek aż zawył:
- Alarm! Piraci na 14 - tej!
W tej sekundzie korsaże z czterech dział zaczęli strzelać. Potężnie rozwalili pokład "Peggy", a turyści spanikowali i prawie połowa z nich skoczyła do wody.
Bronisław pobiegł do koji
- Izabell! Otwieraj! Piraci zajęli statek... Ubieraj się! Ruchy, ruchy!
Para wydostała się na mocno roztrzaskany pokład, po to, aby po chwili wtarabanić się na szalupę ratunkową.
- Mamy miejsce tylko dla jednej osoby... - oznajmił major Ildefons Rokitnik.
Bronisława i Izabell spotkały ciężkie chwile wyboru i rozstania.
W końcu zdecydowali, że Izabell popłynie szalupą, a Bronek - chcąc nie chcąc - odda się w ręce piratów...
Kapitan piratów Rolli Balboa początkowo traktował Bronisława jak szczura lądowego. Kazał szorować pokład, glansować mosiądze w ciszy i w czasie burzy, prać i prasować kapitańskie mundury itp.
Ponieważ Bronek wszystko to robił na błysk i w krótkim czasie, wkrótce awansował na pirata.
Rabowali inne statki (głównie handlowe), a za zrabowaną kasę pili na umór w portowych tawernach i oddawali się innym przyjemnościom.
Bronisław jednak bardzo tęsknił za Izabell. Zauważył to Rokitnik, kiedy Bronek podziwiał zachód słońca.
- Tęsknisz za żoną? - spytał kapitan.
- Bardzo... Nie mogę jeść, ani nawet zmrużyć powiek. Jest dla mnie wszystkim - szczerze wyznał Bronek.- Nie wiem, czy jest cała, zdrowa, gdzie jest i co robi?
- Takie jest życie, "synu". Nie jesteśmy w stanie nad nim panować. I tylko Neptun wie, jak się skończy... - filozoficznie rzekł kapitan.
Mijały miesiące, lata...
A Bronisław nabywał coraz większe umiejętności piracko-żeglarskie.
Kapitan Rokitnik Balboa w końcu umarł (ze starości). W testamencie zapisał, że:
"Bronkowi, dzielnemu korysarzowi i oddanemu przyjacielowi powierzam statek z załogą i skarby.
R. B."
Bronisław wydał rozkaz:
- Cała na Trypolis!
Po zacumowaniu w porcie, Bronek pożegnał los pirata i otworzył statek restauracyjny.
Nastał w końcu taki dzień, gdy Izabell "przywiał aromat" smażonej karguleny. Bronisław i Izabell znowu się połączyli.
Żyli długo, kochając się każdego dnia bardziej.
Koniec!