Kraków, 23.04.2025
Witam Wszystkich bardzo serdecznie!
Środa, Ach ta środa! Ta felerna środa! Miałem drobny wypadek... Wchodząc do budynku Warsztatów o kulach, padłem twarzą na posadzkę. Krew zalała mi usta, broda broczyła krwią i zalewała mi koszulkę i koszulę. Ogólnie czułem się spoko, ale terapeutki i cała kadra WTZ zarządziła, że muszę jechać na SOR. Więc, nie stawiałem oporów. Podjechała karetka i pojechaliśmy nią do szpitala przy ul. Wrocławskiej. Tam zarządzono operacje! Nie chciałem znieczulenia. Nie piłem jeszcze kawy, a tak to nie poczułbym smaku. Więc, zrobiono mi - szycie -"na żywca" . Trochę bolało nakłuwanie igłą w usta, ale ból był do zniesienia. I jedna myśl dodawał mi otuchy: kawusia na warsztatach.
Wróciliśmy przed dużą przerwą. Dostałem pracę: agobą malowałem rowki wypalonych po raz pierwszy figurek.
Po robocie wyszedłem przed Warsztaty i usiadłem na ławce. Obserwowałem jak gołębie żreją chleb, który jest dla nich szkodliwy. Podobnie jak dla nas, ludzi.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po południową porą przyszedł mój OAOzN PKO. Wyszliśmy na spacer. W słonecznych promieniach zdałem mu słowną relację wypadku i ciągu dalszego.
Praca na ceramice